wtorek, 16 października 2007

Mecz piłki nożnej

...Z Auschwitz wywieziono nas do obozu w Jeleniej Górze... Pewnego dnia zobaczyłem, że w środku obozu odgradza się sznurami coś jak gdyby boisko. Wewnątrz przy pomocy kruszonej kredy więźniowie wyznaczyli linie a pośrodku boków tego ogrodzonego prostokąta ustawiono bramki. I rzeczywiście, jeden z więźniów poinformował mnie, że na tym boisku rozegrany będzie mecz piłki nożnej między esesmanami a więźniami. Jeśli chodzi o więźniów, to byli to w większości Żydzi węgierscy. I odbył się normalny mecz między esesmanami a Żydami. Między oprawcami a ich ofiarami. Było to zadziwiające wydarzenie. W meczu był nawet sędzia, którym był umundurowany Esesman. Kiedy przygotowania się skończyły na boisko wybiegły dwie drużyny. Więźniowie byli w pasiakach, ale zamiast noszonych na co dzień drewniaków mieli skórzane buty, które widocznie otrzymali na czas meczu. A Niemcy w białych podkoszulkach i spodniach od mundurów. Po krótkiej rozgrzewce zawodnicy, co było zdumiewające, podali sobie ręce i rozpoczął się mecz. Esesmani przykładali się do gry, jakby to była rzeczywiście ważna gra. Więźniowie, mimo wygłodzenia i wycieńczenia, poruszali się dosyć żwawo i mieli nie najgorszą technikę. Przewagę jednak mieli dobrze odżywieni i wypoczęci Niemcy. Mecz byłby właściwie rozstrzygnięty, gdyby nie cudowny bramkarz drużyny więźniów, którego w książce nazywam Moros, i przypuszczam, że tak albo podobnie się nazywał.
A więźniowie zebrani wokół boiska reagowali jak normalna publiczność. Kibicowali oczywiście drużynie więźniów. Esesmani nie mieli swoich kibiców. Ci Żydzi umieli grać w piłkę. Węgrzy mieli przed wojną bardzo dobrą piłkę nożną.
To były żydowskie kluby, które miały bardzo dobrych graczy. I rzeczywiście umieli grać... Niemcy strzelili jedną bramkę, ale pod koniec meczu więźniom udało się wyrównać. W ostatniej minucie sędzia podyktował przeciwko drużynie więźniów problematyczny rzut karny. Wywołało to gwałtowną reakcję ze strony kibicujących więźniów. Wydawało się, że więźniowie wtargną na boisko i pobiją sędziego i gdyby nie fakt, że sędzia miał na sobie mundur SS prawdopodobnie tak by się stało. Ale Moros tego karnego obronił. Była to już ostatnia minuta meczu i zanim sędzia zdążył odgwizdać koniec, przez sznury rzucili się więźniowie i zaczęli ściskać i obcałowywać bramkarza.

Morosa w kilka dni później zastrzelono. Rozbolał go brzuch, co przy jakości podawanej więźniom zupy było zupełnie zrozumiałe. Poprosił więc majstra, aby pozwolił mu udać się do zbitego z desek klozetu. Majster się nie zgodził. Moros prosił go kilkakrotnie, ale majster za każdym razem nie wyrażał zgody. Nie mając wyjścia Moros przykucnął więc gdzieś za stosem drewna i ściągnął spodnie. Majster wskazał go jednemu ze strażników i krzyknął, że więzień zamierza uciec. Niemiec nie namyślając się długo kilkakrotnie strzelił...

Historia niezwykła... mecz piłki nożnej, jakby to były normalne czasy, a zakończenie obozowe...

Arnold Mostowicz były więzień KL Auschwitz, Warmbrunn, Hirschberg, Dornau

Brak komentarzy: